Dziennik
Polski, Kraków, 14.X.1999
Kto wygra z
fałszerzami?
Z sędzią Andrzejem Struzikiem, wiceprezesem Sądu Okręgowego w Krakowie, rozmawia Ewa Kopcik
Prokuratura prowadzi obecnie postępowania w sprawie sprzedaży przez
oszustów ponad 20 krakowskich kamienic. Wiele z nich zdążyło ponownie zmienić
właścicieli, a zapis ustawy o księgach wieczystych i hipotece może skutecznie
uniemożliwić ich odzyskanie. Rada Izby Notarialnej w Krakowie nie zgadza się z
zarzutami w stosunku do notariuszy, którzy w tych przypadkach sporządzili akty
notarialne, stwarzając w ten sposób pole do działania rękojmi wiary publicznej
ksiąg wieczystych. Twierdzi, że takie pole stworzył sąd - który jest organem
kontrolnym i ponosi odpowiedzialność za zbadanie, czy notariusz postąpił
prawidłowo.
- W literaturze fachowej
zdania na temat, kto powinien badać dokumenty, są podzielone. Zdaniem
Rudnickiego, znawcy doktryny ksiąg wieczystych, samo opisanie dokumentu w akcie
notarialnym zwalnia notariusza z obowiązku przedstawiania go sądowi. U nas
praktyka jest inna i rzeczywiście notariusze przesyłają do sądu wieczystoksięgowego
dokumenty, na podstawie których sporządzają akt notarialny. Zgodnie z art. 46
ustawy o księgach wieczystych i hipotece, sąd bada zarówno treść samego
wniosku, jak i dokumenty do niego dołączone oraz treść księgi wieczystej.
Oczywiście, bada również autentyczność dokumentów. Jeżeli sędzia potrafi
dostrzec, że dokument jest fałszywy - odmawia wpisu. Problem jednak w tym, że
przy obecnych technikach drukarskich - bez badań laboratoryjnych lub bardzo
wnikliwego obejrzenia dokumentu przez fachowca - wykrycie fałszerstwa jest
niemożliwe. Tymczasem, gdybyśmy chcieli w każdej sprawie badać dokumenty
poprzez laboratoria kryminalistyczne, to faktycznie całkowicie sparaliżowalibyśmy
obrót nieruchomościami i należałoby zlikwidować księgi wieczyste. W Krakowie
średnio w ciągu miesiąca - tylko z terenu miasta - wpływa ok. 3,5 tys. wniosków
do wydziału ksiąg wieczystych. Do każdego wniosku zwykle dołączonych jest kilka
dokumentów. A zatem w ciągu miesiąca należałoby zbadać przynajmniej 10 tys.
dokumentów. Przypuszczam, że wszystkie laboratoria kryminalistyczne w kraju nie
mogłyby z taką ilością się uporać. Przy tej ilości wniosków jesteśmy bezsilni.
Na pewno zdarzają się sytuacje, w których dochodzi do wpisu na podstawie
nieautentycznego dokumentu, ale nie potrafimy tego wychwycić.
- Czy w sytuacjach wątpliwych, kiedy dokument wzbudza podejrzenia,
przeprowadza się kryminalistyczne badania?
- Nie ma takiej praktyki. W
postępowaniu wieczystoksięgowym kierowanie dokumentów do badań laboratoryjnych
byłoby kwestią wątpliwą prawnie. W przypadku wątpliwości co do autentyczności
dokumentów żądamy zazwyczaj innych dokumentów, które umożliwiają głębszą analizę.
- Krakowskie kamienice sprzedawano bardzo często na podstawie
pełnomocnictw udzielonych przez rzekomych właścicieli. Właściciel kamienicy
przy ul. Dietla 58 w momencie udzielania pełnomocnictwa miałby 118 lat,
właścicielka budynku przy ul. Czystej 11 liczyłaby 124 lata itd. Badając treść
księgi wieczystej, nie dało się tego wykryć?
- W starych, przedwojennych
księgach wieczystych figuruje jedynie imię i nazwisko właściciela. Nie ma nawet
imion jego rodziców, dlatego identyfikacja jest bardzo trudna. Poza tym, o ile
do nowych ksiąg wieczystych dołączone są akta - czyli dokumenty stanowiące
podstawę wpisu - o tyle w starych księgach tych dokumentów nie ma, są same
wpisy, nic więcej. Wszystkie przedwojenne akta znajdują się w archiwum
państwowym. Art. 46 ustawy o księgach wieczystych i hipotece nakazuje sędziemu
badać tylko treść księgi wieczystej, nie akt. Sędzia nie ma więc żadnej
podstawy do żądania wydania z archiwum państwowego akt. Jeżeli bada aktualną
księgę, do której załączone są akta, to siłą rzeczy kontroluje wszystkie
dokumenty, choć formalnie nie ma takiego obowiązku.
- Ustalenie daty urodzenia właściciela miałoby jednak w wielu wypadkach
kluczowe znaczenie...
- Daty urodzenia w starych
księgach wieczystych nie umieszczano. Może ona figurować w jakichś dokumentach,
które były podstawą wpisu. Może, ale nie musi. Jeżeli tym dokumentem był akt
notarialny, jest szansa, że ją tam znajdziemy. Ale 100-procentowej pewności nie
ma, gdyż wiele przedwojennych aktów notarialnych sporządzano bez podawania daty
urodzenia. Na pewno nie znajdziemy jej w przedwojennym dekrecie dziedzictwa -
czyli postanowieniu o stwierdzeniu nabycia spadku. Często więc głębsze badanie
dokumentów mogłoby nie dostarczyć potrzebnych informacji. Przede wszystkim
jednak sędzia musiałby mieć możliwość sięgnięcia do akt. Jest jeszcze problem,
jak dalece wiek świadczy o tym, że ktoś nie żyje i gdzie przebiega ta granica.
Przy 120 latach sprawa jest jednoznaczna, ale przecież w odniesieniu do 99- lub
100-letnich osób mogą powstać wątpliwości. Wówczas z samego wieku nic nie
wynika.
- Czy ustanowienie przez sąd kuratora kamienicy powinno być odnotowane
w księgach wieczystych? Kurator kamienicy przy ul. Poselskiej dowiedział się o
dwukrotnej sprzedaży budynku, już po dwukrotnym wpisaniu nowych właścicieli do
ksiąg wieczystych. Tymczasem z jego ustaleń wynika, że faktyczny właściciel -
który wedle aktu notarialnego osobiście uczestniczył w pierwszej transakcji -
zmarł w 1958 r.
- Ustanowienia kuratora z
zasady nie odnotowuje się w księgach wieczystych. Z żadnych przepisów nie
wynika taki obowiązek. Teoretycznie jednak, gdyby kurator domagał się tego,
istnieje taka możliwość. Wymaga to wniosku samego kuratora o wpisanie do
księgi. Sam fakt ujawnienia kuratora w księdze wieczystej nie stanowiłby natomiast
dla właściciela przeszkody w zbyciu nieruchomości. Działanie kuratora nie
pozbawia bowiem właściciela żadnych praw.
- Skoro jednak kurator został ustanowiony przez sąd w celu wyjaśnienia
stanu prawnego nieruchomości, to może należałoby go poinformować o tym, że
właściciel właśnie się ujawnił i sprzedaje swą nieruchomość?
- Istnieją różne rodzaje
kurateli. Np. kurator spadku jest ustanawiany wówczas, gdy wiadomo, że
właściciel nie żyje, a rolą kuratora jest odnalezienie spadkobierców. W takim
przypadku sąd wieczystoksięgowy nie mógłby dokonać wpisu na podstawie
rozporządzenia właściciela, gdyż sam fakt ustanowienia kuratora spadku
przesądza o tym, że właściciel nie żyje. Sąd wieczystoksięgowy musiałby jednak
wiedzieć o ustanowieniu kuratora spadku. Inną kuratelą - znacznie częstszą w
Krakowie - jest tzw. kurator dla nieobecnego. Jest on ustanawiany wówczas, gdy
nie wiadomo co dzieje się z właścicielem, a konieczne jest zadbanie o
kamienicę. Do jego zadań należy nie tylko odszukanie właściciela, ale przede
wszystkim zarządzanie budynkiem. Ma on pobierać dochody z kamienicy dla właściciela,
utrzymywać budynek we właściwym stanie, dbać, aby się nie zawalił.
- Kurator może przecież posiadać na temat właściciela jakieś istotne
informacje. Mógł np. ustalić, że właściciel nie żyje.
- Gdyby w sposób niewątpliwy
ustalił, że nie żyje, to w tym momencie powinien wystąpić do sądu o zwolnienie
go z obowiązku kurateli. Ale pomijając ten fakt, gdyby sąd wieczystoksięgowy
wiedział o istnieniu kuratora, z pewnością kontakt byłby utrzymywany. Regułą
jest jednak, że kuratele nie są wpisywane w księgach wieczystych, gdyż
kuratorzy nie dążą do tego.
- Ile wynosi w tej chwili w Krakowie okres oczekiwania na dokonanie
wpisu do księgi wieczystej?
- Około pół roku. Systematycznie
skracamy ten okres. W ub. roku np. oczekiwało się na wpis do księgi wieczystej
prawie 12 miesięcy.
- Jakim sposobem udało się więc oszustom skrócić ten okres do kilku
tygodni? Niektóre kamienice w ciągu 3 - 4 miesięcy dwukrotnie zmieniały
właścicieli i w tym czasie dwukrotnie dokonywano wpisów do ksiąg wieczystych.
Pan Prezes z pewnością badał, w jaki sposób do tego doszło...
- Oczywiście, że badaliśmy
tę sprawę. W tej chwili jednak nic nie mogę powiedzieć na ten temat. W związku
z toczącym się postępowaniem w prokuraturze, nie jestem dysponentem tych
wiadomości.
- Czy jakieś konsekwencje zostały z tej sprawy wyciągnięte?
- Mogę tylko powiedzieć, że
zostały wydane zarządzenia nadzorcze, mające uporządkować pewne kwestie.
- Czy jest możliwe przyśpieszenie wpisu?
- Jest możliwe. Takie
możliwości muszą istnieć, gdyż są różne sytuacje życiowe, a czasem przemawia za
tym interes społeczny. Ostatnio np. - na wniosek prezydenta miasta - przyśpieszaliśmy
wpisy gruntów przeznaczonych pod budowę szybkiego tramwaju. Chodziło o wykup
gruntów od osób prywatnych przez miasto. Długie oczekiwanie na wpis blokowało
prowadzenie inwestycji.
- Kto podejmuje decyzję o przyśpieszeniu wpisu?
- Ta kwestia została właśnie
ostatnio uregulowana naszymi zarządzeniami. Obecnie decyzję w tej sprawie
wydaje prezes lub wiceprezes sądu rejonowego prowadzącego księgi wieczyste.
- Coś jeszcze uległo zmianie?
- Kwestie ściśle wewnętrzne,
które mają udoskonalić obieg dokumentów i z pewnością bardzo utrudnią działanie
oszustom.
- W styczniu tego roku lokatorzy budynku przy ul. Wenecja składając
doniesienie do prokuratury o podejrzeniu przestępstwa przy sprzedaży kamienicy,
równocześnie złożyli wniosek o wpisanie ostrzeżenia do księgi wieczystej. Ten
wniosek podobno zaginął, zaś po kilku tygodniach budynek został ponownie
sprzedany i po raz drugi dokonano wpisu do ksiąg wieczystych.
- Ostrzeżenie nie zginęło,
znajduje się w wydziale wieczystoksięgowym.
- Dlaczego więc dokonano kolejnego wpisu?
- Ponieważ wniosek o
wpisanie ostrzeżenia został oddalony ze względów formalnych. Lokator nie jest
stroną w postępowaniu wieczystoksięgowym i nie ma prawa składać wniosków. Z ustawy
o księgach wieczystych jednoznacznie wynika, że stronami w postępowaniu
wieczystoksięgowym mogą być osoby, na rzecz których wpis ma nastąpić lub
których prawo wpisem jest dotknięte. Z punktu widzenia prawa sytuacja lokatora
jest taka sama bez względu na to, czy pan A., czy pan B. jest właścicielem.
Jego prawo nie zostało dotknięte, gdyż jest on takim samym lokatorem, dlatego
nie może być stroną w postępowaniu wieczystoksięgowym i nie ma prawa żądać
wpisania ostrzeżenia. W związku z tym zapadło postanowienie o oddaleniu
wniosku. Teraz złożono od niego apelację.
- Prokuratorskie dochodzenie potwierdziło jednak sygnalizowane przez
lokatorów oszustwo i po kilku miesiącach rzekomy pełnomocnik właścicielki
kamienicy oraz nabywca budynku zostali przez sąd tymczasowo aresztowani. Zanim
to nastąpiło, zdążyli sprzedać nieruchomość kolejnemu nabywcy, któremu teraz
nie można jej odebrać, gdyż jego prawa chroni rękojmia wiary publicznej ksiąg
wieczystych. Czy patrząc z perspektywy czasu, podobnie Pan ocenia oddalenie
wniosku lokatorów?
- Należało oddalić ten
wniosek, gdyż, jak już mówiłem, lokatorzy nie mają uprawnień, żeby żądać
wpisania ostrzeżenia. To była kwestia czysto formalna, ale poza tym wniosek był
nieudokumentowany. Trudno zresztą wymagać, by był udokumentowany, bo przecież
lokatorzy nie mają dostępu do dokumentów. Ustawa o księgach wieczystych
dokładnie jednak precyzuje, na jakiej podstawie może zostać wpisane
ostrzeżenie. Taki wniosek musi być udokumentowany, np. postanowieniem sądu w
związku z toczącym się postępowaniem. Tymczasowe zarządzenia, nakazujące
wpisanie ostrzeżenia o toczącym się postępowaniu, wydają sądy np. w sytuacji,
gdy trwa spór o własność i istnieje niebezpieczeństwo, że wpisany w tym
momencie do księgi wieczystej właściciel może zbyć nieruchomość. Wpisanie
ostrzeżenia o toczącym się postępowaniu nie oznacza jednak zakazu sprzedaży.
Wolno sprzedać - tylko w takiej sytuacji nabywca nie może powoływać się na
zasadę rękojmi wiary publicznej ksiąg wieczystych.
- W ub. roku w jednym z krakowskich sądów toczyła się sprawa o
stwierdzenie nabycia spadku po właścicielu kamienicy przy ul. Kalwaryjskiej 24.
Na miesiąc przed wydaniem postanowienia w tej sprawie oszuści sprzedali
budynek. Zanim prawowity spadkobierca zorientował się, że padł ofiarą oszustów,
w krakowskim sądzie wieczystoksięgowym został ujawniony nowy właściciel. Ten
przykład chyba kompromituje system ksiąg wieczystych?
- Niestety, takie sytuacje
mogą się zdarzać. W obecnym systemie prawnym nie ma przepisów, które by
nakazywały powiadamianie wydziału ksiąg wieczystych o toczącej się sprawie o
stwierdzenie nabycia spadku. W związku z tym nie ma przepływu informacji
pomiędzy sądami. Aby wyeliminować takie sytuacje, potrzebne byłyby pewne zmiany
prawne oraz odpowiedni system informatyczny. Całkowite wyeliminowanie takich
przypadków nie jest jednak możliwe, bowiem bardzo często sąd rozpatrując sprawę
o stwierdzenie spadku nie wie, że w jego skład wchodzi nieruchomość.
Wnioskodawca nie musi wskazywać, co wchodzi w skład spadku.
- Skoro ten system posiada tak wiele luk, czy nie należałoby go
zmienić?
- Pomijając kwestie związane
z możliwością fałszerstwa dokumentów, system ksiąg wieczystych działa bardzo
dobrze. Pod jednym warunkiem. Mianowicie takim, że właściciele dbają o to, by
wpisy były aktualne, bo wówczas nie ma problemu z ustaleniem właściciela.
Niestety, przez ponad 50 powojennych lat ludzie nie byli zainteresowani
wpisywaniem się do ksiąg wieczystych jako właściciele budynków. W normalnej
gospodarce rynkowej spadkobiercy zadbaliby o to, gdyż czerpaliby z tego
korzyści. W tamtej rzeczywistości wpis do księgi wiązał się jedynie z
poniesieniem kosztów związanych z przeprowadzeniem spadku, opłatą podatku oraz
wpisu. Prawdopodobnie tych kosztów nie zwróciłyby dochody z budynku. Dlatego
kwestie uregulowania stanów prawnych zostały zaniedbane. Nie tylko zresztą
przez prywatnych właścicieli, ale także przez państwo. Skarb państwa, po
wypłaceniu odszkodowań w latach 50. i 60. obywatelom państw zachodnich za
przejęte nieruchomości, nie zrobił nic, aby ujawnić swoją własność w księgach
wieczystych. Zgodnie z ustawą z 1968 r., podstawą takich wpisów miały być decyzje
ministra finansów. Zaniedbano tego obowiązku, gdyż urzędnicy przez
dziesięciolecia żyli w błogim przekonaniu, że i tak nikt tego nie zabierze.
Wraz z nastaniem gospodarki rynkowej znaleźli się ludzie, którzy wykorzystali
lukę stworzoną przez zaniedbania właścicieli. System, który w normalnych
realiach byłby sprawny, okazał się niesprawny.
- Czy sądy przeprowadzając postępowania spadkowe zwracają się do
Ministerstwa Finansów lub MSZ z pytaniem, czy dana osoba pobrała odszkodowanie
za nieruchomość?
- Sąd nie ma do tego żadnej
podstawy. W postępowaniu o stwierdzenie nabycia spadku sąd w ogóle nie bada, co
wchodzi w skład spadku, a jedynie ustala, kto jest spadkobiercą i w jakich
częściach dziedziczy. Jeżeli spadkobierca przedstawia takie postanowienie do
wydziału ksiąg wieczystych z wnioskiem o wpis, wówczas sąd bada tylko, czy
spadkodawca jest wpisany do księgi i ujawnia spadkobierców jako
współwłaścicieli. To jest system opierający się na tym, że każdy powinien sam
zadbać o to, by jego prawo w księdze wieczystej zostało wpisane. Jeżeli nie
zadbał, może stracić. Tak samo państwo. Skoro przedstawiciele skarbu państwa
nie złożyli w sądzie stosownej decyzji ministra finansów o przejęciu
nieruchomości na skarb państwa na mocy międzynarodowych układów, uznajemy, że
państwo nie wypłaciło odszkodowania. Ten system funkcjonuje na tej zasadzie, że
każdy powinien dbać o swoje sprawy. Jest dobry, jeśli właścicielom zależy, aby
ich prawa były ujawnione w księdze wieczystej. Jeżeli im nie zależy, to może
powstać pole do nadużyć.
- Nie ma więc możliwości wyeliminowania oszustw przy sprzedaży
kamienic?
- My możemy tylko wprowadzać
u siebie pewne zarządzenia administracyjne, które utrudnią tego rodzaju
oszustwa. Szczerze jednak mówiąc, nie wyobrażam sobie wprowadzenia mechanizmu,
który mógłby je całkowicie uniemożliwić. Nie potrafimy przeciwstawić się dobrym
fałszerstwom dokumentów. Natomiast jestem przekonany, że tylko nieliczne
oszustwa miałyby szanse powodzenia, gdyby właściciele dbali o wpis do ksiąg
wieczystych. Nigdy nie będziemy mieli 100-procentowej pewności. Możemy jedynie
zawęzić pole manewru oszustom.
W krakowskim sądzie na wpis
do księgi wieczystej oczekuje się obecnie ok. 6 miesięcy. Wysokość opłaty
zależy od rodzaju transakcji oraz wartości nieruchomości. Przy umowie
kupna-sprzedaży stanowi jedną piątą z 8 proc. wartości nieruchomości. Wysokość
maksymalnych i minimalnych stawek wynagrodzenia notariusza reguluje rozporządzenie
ministra sprawiedliwości. Zwykle jego wysokość jest uzgadniana w kancelarii
przez notariusza i strony transakcji. Przykładowo, za sporządzenie umowy
kupna-sprzedaży jednej z kamienic przy ul. Poselskiej w Krakowie, wynagrodzenie
notariusza wyniosło 25 tys. zł, przy sprzedaży budynku przy ul. Jagiellońskiej
- 20 tys. zł.
Dodatkowe informacje wyodrębnione w artykule:
Po 1989 r. niektóre kancelarie prawnicze wyspecjalizowały się w odzyskiwaniu pożydowskich kamienic. Interes zwietrzyło też wiele biur adwokackich w Izraelu i Stanach Zjednoczonych. Adwokaci odnajdują w księgach wieczystych lub w przedwojennych księgach adresowych nazwiska właścicieli kamienic, potem zaś szukają ludzi o tym samym nazwisku. Nietrudno się podszyć pod właściciela lub jego spadkobiercę. Po opublikowaniu w gazecie "The Jerusalem Post" listy nazwisk przedwojennych właścicieli kamienic zgłosiły się aż dwie spadkobierczynie jednej z kamienic przy ul. Kalwaryjskiej o takim samym nazwisku. Jedna mieszka w Australii, druga w Ameryce Południowej. Z informacji Wydziału Zarządu Budynków Komunalnych UMK wynika, że honoraria adwokatów-łowców kamienic w sprawach legalnych wynoszą ok. 30 proc. wartości nieruchomości, w innych zaś nawet dwukrotnie więcej.
W latach 1948-1971 rząd peerelowski podpisał umowy z rządami
państw zachodnich, zgodnie z którymi Polska wypłaciła blisko 200 mln dol.
odszkodowania za mienie pozostawione w Polsce przez obywateli tych państw. W
myśl tych umów, podział pieniędzy był dokonywany wedle uznania tamtych rządów.
Wszystkie układy stanowiły, że rządy tych państw przejmują na siebie wszystkie
roszczenia wobec Polski zgłaszane przez ich obywateli. Zawarte klauzule
obligowały państwa zachodnie do przekazania stronie polskiej dokumentacji, z
której wynikałoby, kto, w jakiej wysokości i za jaki majątek pobrał odszkodowanie.
Nieruchomości te powinny przejść na rzecz skarbu państwa na podstawie decyzji
ministra finansów. Ministerstwo nie dokonało jednak zmian w księgach
wieczystych, obecnie zaś twierdzi, iż posiada jedynie śladową dokumentację
umów. Zważywszy, że średnie ceny śródmiejskich kamienic (bez lokali użytkowych)
wahają się obecnie w granicach 1-1,5 mln zł, chodzi o majątek o wartości kilkudziesięciu
milionów złotych.
W ubiegłym roku gmina Kraków przekazała 71 budynków
prywatnym właścicielom, ich spadkobiercom oraz osobom, które je od nich kupiły.
W tym roku pozytywnie rozpatrzono już ponad 30 podobnych wniosków. Kilkanaście
decyzji zostało wstrzymanych, a sprawy bada prokuratura. Podejrzenia o oszustwo
dotyczą co najmniej 20 krakowskich kamienic. W czerwcu br. krakowska
Prokuratura Okręgowa przedstawiła zarzuty 7 osobom podejrzanym o udział w
bezprawnym przejęciu nieruchomości poprzez sfałszowanie dokumentów. Dwóch
podejrzanych trafiło do tymczasowego aresztu. Zarzuty w tej sprawie
przedstawiono także notariuszowi. Postępowania w sprawie nielegalnych sprzedaży
krakowskich kamienic prowadzą także prokuratury w Bielsku-Białej i Oświęcimiu,
a także Prokuratura Rejonowa dla Krakowa-Śródmieścia.
Przy
sprzedaży krakowskich kamienic oszuści wielokrotnie przedstawiali fałszywe
paszporty oraz spreparowane pełnomocnictwa rzekomych właścicieli budynków.
Joanna Greguła, wiceprezes Rady Izby Notarialnej w Krakowie, twierdzi jednak: "jeśli dokument jest fachowo sfałszowany,
notariusz nie ma możliwości tego wykryć i w razie niezgodnego z rzeczywistością
"stwierdzenia" tożsamości, nie można mu z tego uczynić zarzutu".
Jej zdaniem, notariusz ma przede
wszystkim obowiązek kierowania się "jedną z podstawowych zasad prawa
cywilnego, czyli zasadą domniemania autentyczności dokumentu oraz prawdziwości
oświadczeń stron".