Przestępczy
interes
Pod Wawelem działają trzy niezależne grupy
zajmujące się nielegalnym obrotem kamienicami
Zdaniem
prokurator Barbary Jasińskiej z Wydziału Śledczego Prokuratury Okręgowej w Krakowie,
analiza kilku śledztw w sprawie nielegalnego obrotu nieruchomościami prowadzi
do wniosku, że procederem trudnią się tam 3 niezależne grupy. W krakowskiej
prokuraturze badanych jest obecnie około 20 takich przypadków.
- Wzmożone zainteresowanie krakowskimi
kamienicami trwa od momentu zmiany stosunków społeczno-ekonomicznych w Polsce.
Prawdziwy boom rozpoczął się jednak na przestrzeni ostatnich 2 lat, kiedy
ludzie uświadomili sobie, że w 2004 roku ma wejść w życie ustawa uwalniająca
czynsze w budynkach prywatnych - powiedziała PAP Barbara Jasińska.
Wszystkie
nieprawidłowości dotyczą kamienic nabytych przez właścicieli przed I wojną
światową lub w okresie międzywojennym.
- Od tamtego czasu przez ponad pół wieku w
księgach hipotecznych nie ujawnili się właściciele ani spadkobiercy. Dopiero
niedawno rozpoczął się gwałtowny obrót tymi nieruchomościami - powiedziała
Jasińska.
Zaczęli się
pojawiać rzekomi właściciele i ich pełnomocnicy lub spadkobiercy. - Niepokojącym faktem było to, że gdyby
policzyć wiek właścicieli, okazałoby się, że mamy do czynienia z jakimś
nadprzyrodzonym zjawiskiem - właściciele niektórych nieruchomości liczyliby
albo 118, albo 127, albo 134 lata - mówi prokurator Jasińska.
- W niektórych przypadkach stwierdziliśmy, że
właściciele nie żyją, co jest udokumentowane albo uzyskanymi przez nas aktami
zgonów, albo ujawnieniem miejsca ich spoczynku, a częstokroć - w przypadku osób
narodowości żydowskiej - prawomocnymi postanowieniami sądów, uznającymi tuż po
wojnie te osoby za zmarłe - powiedziała prokurator Jasińska.
Nieprawidłowości
ujawniają z reguły mieszkańcy tych budynków, którzy o pojawieniu się "właściciela"
dowiadują się albo przez podniesienie czynszu, albo wymówienie najmu. Zaczynają
więc sprawdzać, szukać i kiedy zbiorą stosowne dokumenty, okazuje się, że są
bezradni, ponieważ nie są stroną postępowania cywilnego. Szukają wtedy ochrony
na drodze postępowania karnego.
Wyjaśnieniu
sprawy sprzyja fakt, że w tych starych krakowskich kamienicach mieszkają
jeszcze ludzie, którzy znali właścicieli, korespondowali z nimi i posiadają
nawet jakieś dokumenty wskazujące, że właściciele byli bezdzietni lub zmarli. -
Tylko w jednej sprawie postępowanie
wszczęto z urzędu, na podstawie ustaleń funkcjonariuszy Wydziału Przestępstw
Gospodarczych Komendy Wojewódzkiej Policji. Pozostałe opierały się na doniesieniach
lokatorów - dodała prok. Jasińska.
Jedną z metod
jest podstawienie osoby o tych samych danych personalnych. Jeżeli właściciel
nazywa się Jan Kowalski, to do kontraktu staje również Jan Kowalski,
legitymujący się prawdziwym dokumentem. - To
jest metoda sprowadzona z zagranicy - uważa prokurator Jasińska. - W ten sposób uzyskiwano dokumenty w Izraelu
od osób noszących to samo nazwisko, co właściciel funkcjonujący w Polsce. Tam
je uwierzytelniano i przywożono do Polski - wyjaśnia.
Drugi sposób
to wyrabienie fałszywych dokumentów na nazwisko właściciela i podstawienie
fałszywej osoby, która staje do kontraktu w zastępstwie tej osoby, podając się
za nią.
Trzecia metoda
polega na spreparowaniu wszystkich dokumentów poza granicami kraju i uwierzytelnieniu
ich w placówkach różnych krajów. - W
jednej sprawie dokumenty mogą być uwierzytelniane i w Austrii, i w Szwajcarii,
i w Izraelu. Ten szereg uwierzytelnień ma powodować istotną trudność w
weryfikacji dokumentów, bo trzeba korzystać z pomocy prawnej trzech państw
- mówi prokurator.
W przypadku
kamienicy w krakowskiej dzielnicy Krowodrza osoba podająca się za właściciela
zawarła kontrakt przed notariuszem. Na tej podstawie doszło do sprzedaży
budynku. Prokuratura ustaliła jednak, iż rzekomy właściciel nosił to samo imię
i nazwisko, co osoba wymieniona w księdze wieczystej, właścicielem jednak nie
był. Z dokumentów wynika, że gdy kupił kamienicę, miał zaledwie rok. W tej
sprawie prokuratura postawiła zarzut niedopełnienia obowiązków notariuszowi
sporządzającemu akt notarialny sprzedaży oraz trzem osobom, które sprzedały i
nabyły kamienicę. Zarzucono im wyłudzenie mienia znacznej wartości.
Do przejęcia
dwóch kolejnych kamienic, mieszczących się w ścisłym historycznym centrum
Krakowa, doszło na podstawie fałszywych dokumentów i rzekomych pełnomocnictw
właścicieli. Kamienice te następnie sprzedano po znacznie zaniżonych cenach.
W pierwszym
przypadku prokuratura dysponuje dowodami, że właścicielka kamienicy zmarła w
1965 r., a więc nie mogła udzielić pełnomocnictwa w listopadzie 1998 r.
Właścicielka drugiej kamienicy w 1946 r. uznana została za zmarłą w 1942 r. Nie
mogła zatem wystawić pełnomocnictwa w listopadzie 1998 r. W obu przypadkach
działały więc podstawione osoby.
- Istnieje duże prawdopodobieństwo, że te same
osoby podobne działania prowadzą w innych miastach Polski południowej. Takie
sprawy zawisły w prokuraturach w Bielsku, Oświęcimiu, Tarnowie. Są sygnały o
zagadkowym wykupywaniu nieruchomości na terenie Zakopanego - uważa
prokurator Jasińska.
Jej zdaniem,
wykorzystywane są niedoskonałości systemu prawnego, który nie jest przygotowany
na taką zmianę prawa własności. Fałszowanie dokumentów, uwierzytelnianie ich w
różnych kancelariach i placówkach dyplomatycznych wskazuje, że zajmują się tym
ludzie, którzy działają nie tylko w Polsce, ale w całej Europie. Istnieje bez
wątpienia rynek informacji, które kamienice nadają się do wykupienia - twierdzi
prokurator Jasińska.
Wśród
podejrzewanych o nielegalny obrót znajdują się ludzie wykształceni, jak i prości.
- Z całą pewnością są też wśród nich
osoby ze sfer prawniczych - uważa prokurator Jasińska. - Trudno przypuścić, że osoba, która świeżo
opuściła zakład karny, skazana za drobne przestępstwo, i dwa dni później nabyła
kamienicę, posiada tak znakomite przygotowanie prawnicze, żeby wiedzieć, w jaki
sposób uzyskać pełnomocnictwo, jaki plik dokumentów zebrać, jak przygotować
nową mapkę geodezyjną, nowe numery działek. Myślę, że nawet osoba ze średnim
lub wyższym wykształceniem miałaby kłopoty w zorientowaniu się w sprawie - dodała.
Na tym tle
prawnikom badającym sprawy transakcji nasuwa się wiele wniosków dotyczących
zabezpieczenia prawidłowości obrotu nieruchomościami. Jeden z nich dotyczy
dokumentowania stron zawierających transakcję kupna-sprzedaży.
- Nawet przy kupnie telefonu komórkowego
należy wykazać się kilkoma dokumentami i zaświadczeniami. Przy kupnie kamienicy
nie jest to wymagane. Tutaj ta troska jest zminimalizowana. Wystarczy przynieść
wyciąg komputerowy i zgłosić chęć zawarcia umowy. Należałoby się zastanowić, co
można zrobić, żeby ten obieg zabezpieczyć, ale nie ograniczać swobody zawierania
umów cywilnoprawnych - uważa Jasińska. - Na tym tle szczególnej rangi nabiera funkcja notariusza -
podkreśla.
Nabywcy
kamienic, w sprawie których toczą się postępowania, są w świetle prawa ich właścicielami.
W przypadku wszystkich badanych w Krakowie kamienic prokuratura złożyła jednak
wnioski o wpis ostrzeżeń do ich ksiąg wieczystych, by zabezpieczyć dalszy obrót
tymi nieruchomościami. W jednej ze spraw sąd wydał nawet postanowienie o zawieszeniu
postępowania dotyczącego wpisu takiej transakcji, ze względu na toczące się w
sprawie postępowanie karne. - To
optymistyczny przejaw troski sądu o prawidłowość obiegu - uważa Jasińska.
Prokuratura
Okręgowa w Gorzowie Wielkopolskim ma rozpatrywać sprawę niedopatrzenia
obowiązków służbowych przez sędziego Sądu Rejonowego w Poznaniu, w związku z
prowadzeniem postępowania cywilnego oraz usunięcia akt sprawy cywilnej.
Rzeczniczka tej prokuratury poinformowała, że do Gorzowa zostały właśnie przekazane
akta z Prokuratury Apelacyjnej w Poznaniu. Dotyczą one wszczętej tam 26
października sprawy przejęcia nieruchomości.
W Katowicach
nie było głośnych przypadków nieprawidłowości przy przejmowaniu nieruchomości.
Tego typu wartych uwagi spraw nie przypomina sobie ani Komenda Wojewódzka
Policji, ani sąd, ani Prokuratura Okręgowa w Katowicach.
Właścicielka
sześciu kamienic w Poznaniu Melania Rozmarynowicz zmarła w 1975 r. Nie miała
żadnej rodziny, nie zostawiła też testamentu. W 1989 r. mieszkańcy jednej z
tych kamienic wystąpili do sądu o stwierdzenie, kto jest właścicielem
kamienicy. Sąd Rejonowy w Poznaniu uznał, że budynek jest własnością skarbu
państwa, skomunalizowanym w 1994 r. Fakt ten nie został jednak odnotowany w
księdze wieczystej budynku.
Pod koniec
zeszłego roku do sądu zgłosił się Jacek J. z ręcznie spisanym testamentem. Z
dokumentu spadkowego wynikało, że wszystkie kamienice są jego własnością.
Kamienicę przy ulicy Staszica sprzedał Markowi S. W maju 1999 r. nowy właściciel
kamienicy złożył części mieszkańców wymówienia. Mieszkańcy, którzy wiedzieli,
że kamienica należy do skarbu państwa, napisali protest do prezesa Sądu
Okręgowego.
Sędzia Mariusz
Tomaszewski powiedział PAP, że "rozpatrując
tę sprawę, sąd dopuścił się uchybień, które kwalifikowałyby się nawet do sprawy
karnej. Sędzia prowadzący sprawę nie dopełnił obowiązków".
Sędzia m.in.
nie przeprowadził badań grafologicznych ręcznie napisanego testamentu. W nieprawidłowy
sposób zawiadomił reprezentanta skarbu państwa. Nie wypełniono też w tej
sprawie wszystkich wymaganych dokumentów. Sąd zawiesił sędziego do czasu
wyjaśnienia sprawy. W czasie wyjaśniania sprawy okazało się, że z sądowych akt
zniknął testament, na podstawie którego Jacek J. przejął kamienice.
Zdaniem
sędziego, do tej pory w Sądzie Rejonowym nie zaginęły żadne testamenty. - Ten jest bardzo specyficzny, bo dziedziczy
osoba obca, a testament znalazł się po 24 latach - dodał sędzia
Tomaszewski. - Należy uczulać samorządy,
aby dbały o wpisywanie do ksiąg wieczystych aktów własności kamienic -
powiedział.
- W Prokuraturze Okręgowej w Warszawie nie ma
spraw dotyczących nielegalnego obrotu kamienicami - powiedziała rzeczniczka
tej prokuratury Julita Sobczyk.
Tymczasem na
warszawskiej ulicy Chmielnej wiszą transparenty osób protestujących przeciwko
podstawianiu ludzi wykupujących kamienice w centrum Warszawy.